Wyszukiwarka

środa, 1 kwietnia 2015

It's not bad

Minęło trochę czasu od napisania mojego ostatniego posta. Cóż, w sumie nie mam żadnej wymówki. Co najwyżej mogę powiedzieć, że w chyba w życiu każdej osoby prowadzącej bloga są czasy absencji, gdy po prostu nie ma się wielkiej ochoty dzielić swoimi przeżyciami, co często może być spowodowane niepomyślnym biegiem wydarzeń.

Czy u mnie przez ten czas było niepomyślnie? I tak i nie. Oczywiście dostałem odpowiedź z Cambridge jakoś na początku lutego, że mi bardzo dziękują, ale nie przyznają mi miejsca. W sumie zdziwiony nie byłem, rozczarowany też nie. Za to nadal byłem zadowolony, że miałem okazję przeżyć coś, czego nie zapomnę (: . W międzyczasie dostałem ofertę z King's College London, o którym później sporo poczytałem i bardzo mi się spodobał! W sumie te dwie rzeczy uznałbym za pomyślny bieg wydarzeń! Jednak matura już za nieco ponad miesiąc, a ja czuję się bardzo nieprzygotowany! Choć od jakiegoś czasu, oprócz tych powtórek w szkole, prowadzę swoje własne, nie jestem z nich w pełni zadowolony, wiem, że stać mnie na więcej. Ale czy to nie za mało czasu? Nie ukrywam, że już przemyślałem wszystkie scenariusze : co będzie, gdy napiszę maturę tragicznie, co jeśli średnio, a co jeśli świetnie. Oczywiście, oczekuję tego ostatniego i chyba najwyższy czas, żeby nie tylko oczekiwać, ale również działać. Szkoda by było zapamiętać ten czas na całe życie jako porażkę. Postaram się uczynić go sukcesem ((:

niedziela, 11 stycznia 2015

Waitin'

Nadeszły święta, minęły święta, nadszedł nowy rok, minął nowy rok. Ostatnie trzy tygodnie minęły strasznie szybko, a ja za wiele nie zrobiłem. Chyba jak połowa maturzystów, postanowiłem, iż od 1 stycznia zacznę się uczyć i muszę Wam powiedzieć, że na początku nie wyglądało to tak źle. Przygotowałem sobie nawet plan maturalny podzielony na tygodnie, uwzględniający każdy dział z przedmiotów, które będę zdawał (matematyka, fizyka, polski) (no angielski sobie odpuściłem :P). Po kilku dniach jakoś przystopowałem z tą nauką i jakoś ruszyć się nie chce.

W każdym razie, jakoś nie mogę myśleć o przyszłości, gdy ciągle CZEKAM! Czekam na odpowiedź z Cambridge! Dostanę miejsce, czy nie dostanę, czy może zostanę wysłany na inny interview do innego college'u? Nadziei wielkich nie mam, ale fajnie byłoby kontynuować tę przygodę. Już samo otrzymanie listu od tak wielkiego uniwersytetu wywołuje u mnie ciarki. A ten list powinien do mnie dojść w najbliższych dniach. Może jutro? Najpóźniej pojutrze! Tak już sobie wyliczyłem. Szkoda tylko, że liczę to, zamiast czegoś co mi się bardziej przyda do matury..... No może po nadchodzącej bolesnej porażce opamiętam się i coś się zmieni, będę bardziej aktywny. A może po wspaniałym sukcesie nabiorę sił i dam z siebie wszystko (:

CZEKAMY!!!!

Reference

Kolejną rzeczą, która decyduje o tym, czy dostaliśmy ofertę czy nie, jest referencja. Raczej znana w Polsce, aczkolwiek jej forma może się nieco różnić. To na podstawie referencji oraz Personal Statement uniwersytety decydują o rozdzieleniu miejsc, więc warto się do tego przyłożyć. No to co zrobić, aby mieć dobrą referencję? Przede wszystkim pracować, udzielać się, zapisywać gdzie się da i to dobre kilka lat przed aplikacją (: Wiem jednak, że większość osób decyduje się na studia za granicą w ostatniej chwili, więc często jest już za późno. Tak więc zastanówmy się krok po kroku jak uzyskać dobrą referencję:



1.Wybór osoby, która nam ją napisze.

Moim zdaniem jest to najważniejsza część procesu pisania referencji. Wybór tej osoby wcale nie jest taki prosty. Musi ona nas doskonale znać, najlepiej jakby znała angielski oraz najważniejsze - musicie być pewni, iż ta osoba postawi Was w dobrym świetle. Może być to wychowawca, może prywatny nauczyciel angielskiego, może matematyki, może dyrektor. Sprawa jest bardzo indywidualna.


2.Nakierowanie

Nawet jeśli wybierzemy bardzo kompetentną osobę, wątpię, aby znała ona doskonale formę pisania takich referencji (o ile nie jesteście w liceum międzynarodowym, czy coś w tym stylu). Na stronie UCAS oraz wielu innych znajdują się poradniki pisania takich referencji - warto pokazać je temu nauczycielowy, który ma zamiar napisać referencje. Oprócz tego, można zarysować jakiś wyciąg swoich osiągnięć, cech, powiedzieć o czymś, co według Was powinno znaleźć się w referencji.


3.Poprawki

Osobiście nie znam osoby, która nie widziała swoich referencji. Choć formalnie aspirujący student nie powinien mieć do nich wglądu, sprawy mają się inaczej. W tym kroku chcę powiedzieć, iż jeśli nauczyciel nie zna doskonale języka angielskiego, możecie z nim skonsultować potencjalne przetłumaczenie i innego nauczyciela/tłumacza. Podobnie jak w PS, tutaj nie ma miejsca na błędy. A przy okazji będziecie mogli jeszcze zasugerować drobne poprawki do waszych referencji :P


4.Wpisanie

W zakładce Reference na Waszym profilu UCAS wystarczy podać dane nauczyciela, aby w ciągu pięciu minut przyszedł do niego mail z możliwością wprowadzenia referencji. To również warto zrobić wraz z nauczycielem, jeśli nie do końca mu ufacie (: W każdym razie, jest jeden mankament, o którym trzeba wspomnieć. Po aktywacji linku, obok okna na wprowadzenie referencji widnieje ramka na PREDICTED GRADES. No i tutaj zaczynają się małe kłopoty, trochę czary, trochę wróżenie. W to miejsce musicie wpisać przewidywane oceny z przedmiotów które zaznaczyliście jako PENDING (oczekujące). Oczywiście, ustalcie wcześniej z nauczycielem co zamierza wprowadzić. Zasada którą ja wyznaję: lepiej za dużo, niż za mało hehe (: Wprowadzając zaniżony wynik już na starcie możecie nie mieć szans na dostanie oferty. Gdy wasz wynik będzie wyższy od rzeczywistego (uzyskanego w maju) - macie większe szanse na dostanie oferty, ale za to później w maju możecie się zawieść. Oczywiście, lepszym lepszy jest drugi scenariusz, także nie bójcie się wysokich wyników! Gdzieś czytałem, że około 90% aplikacji ma zawyżone predicted grades. Radzę być w większości (:


Po wpisaniu personal statement oraz referencji nie pozostaje nam nic innego jak wybrać uniwersytety, zapłacić za naszą aplikacje i czekać na odpowiedzi!

środa, 24 grudnia 2014

Start the process - Personal Statement

Z racji tego, że ostatnio pojawiło się kilka osób, którym rady nt. aplikacji są bardzo potrzebne, napiszę coś od siebie. Muszę przyznać, iż jeśli ktoś nie jest zdecydowany na wyjazd to będzie bardzo trudno to ogarnąć jeszcze na nadchodzący rok szkolny (deadline - 15 stycznia, no albo kierunki artystyczne to w marcu). Jeśli ktoś jest w trakcie, to radzę się śpieszyć, zaś jeśli komuś te informacje będą potrzebne za pół roku, rok, dwa, to proszę korzystać! (:

Naszą przygodę zaczynamy oczywiście od rejestracji w systemie UCAS. Trochę pisałem już o tym, więc nie będę wyjaśniać. W każdym razie po wypełnieniu wszystkich informacji, takich jak : dane osobowe, praca, szkoły, zdawane matury warto zacząć się zastanawiać nad czymś, co uważam za najważniejszą część całej aplikacji - PERSONAL STATEMENT

Jest to tzn. list motywacyjny, esej, w którym musicie przekonać czytającego, że to właśnie Wy jesteście odpowiednią osobą na to miejsce. Oczywiście, nie napiszecie go w ciągu dnia, lub dwóch dni. Taki tekst wymaga pomysłu, miliona poprawek, ładnego przekazu. Ja swój personal statement pisałem około miesiąca, a zajęłoby mi to jeszcze dłużej, gdyby nie małe pomoce innych osób (:

Jak zacząć pisać swój personal statement? To chyba jest najtrudniejsze, ja zaczynałem kilka dni, siedząc przed pustą kartką. Co jest ważne - ten esej nie ma określonej struktury, możecie w nim napisać cokolwiek chcecie, opowiedzieć o początkach jak zainteresowaliście się danym przedmiotem, przetoczyć relację z wakacji, czy wypisać po przecinku konkursy w których braliście udział (czego nie polecam). To jest Wasz własny esej i wszystko co w nim napiszecie, będzie odzwierciedlało Waszą osobowość. Poniższe rady i stwierdzenia nie są doskonałe i opiszę to, na co według mnie warto zwrócić uwagę.


Research

Według mnie, absolutnie nie możecie przystąpić do pisania swojego eseju bez odwiedzenia takiej strony jak : http://www.ucas.com/how-it-all-works/undergraduate/filling-your-application/your-personal-statement#
Jest to oficjalna strona UCAS, z informacją nt. pisania PS, wrac z kilkoma radami oraz plikami pdf, które mogą okazać się bardzo pomocne!
Oprócz tego, warto spojrzeć na przykładowe eseje, których jest mnóstwo w internecie! Możecie wyszukać te, które odnoszą się do Waszego przedmiotu, lub zaczerpnąć inspiracji w jakichś innych.

Ale UWAGA: absolutnie nie możecie kopiować! Nie polecałbym przepisywania nawet jednego zdania z innych gotowców, bo uczelnie naprawdę bardzo poważnie podchodzą do tego typu rzeczy i Wasza aplikacja może być odwołana! Muszę przyznać, że czasem trudno spróbować wymyślić coś własnego, kiedy mamy w internecie tyle pomysłów na napisanie eseju. Niestety, to musi być Wasza twórczość!


Framework

Przyszedł czas na szkic naszego eseju. Opowiem jak ja to robiłem: wypisałem kilka osiągnięć, rzeczy które nadadzą się do PS typu: konkursy, wolontariat, wymiana międzynarodowa. Następnie napisałem, co należało do moich obowiązków, co mi to dało oraz jak się to może przydać na przyszłym uniwersytecie - to chyba główny wzór, który powtarzał się w moim eseju kilka razy i uważam, iż ta metoda ma w sobie wszystko, czego oczekują uniwersytety. Oprócz tego, równolegle myślałem nad wstępem, który był raczej ogólny. Uważam, że dobrym rozwiązaniem na początek naszego eseju jest napisanie coś nt. naszego przedmiotu, przetoczenie jakiejś historii, która nas zainspirowała do wybrania tego przedmiotu, może opisanie jakiejś branży naszego kierunku. Pole do popisu dla Was!



Filling gaps

Gdy już mamy wypisane te konkrety, trzeba to ubrać w słowa. Warto nasz esej podzielić na akapity z linijką przerwy, aby wszystko było czytelne. W sumie nie wiem jak to lepiej opisać, po prostu wszystko musi się "kleić' albo inaczej -"trzymać kupy". Nie może być zbyt dużo suchych faktów nt. konkursów, bo to będzie bardzo nudne, a jednocześnie jakoś swoją wiedzę i pasję trzeba poprzeć faktami.


Making it perfect

Gdy mamy już mniej więcej napisany nasz esej, baaaardzo polecałbym dać go komuś, kto perfekcyjnie włada angielskim do sprawdzenia. Nie wątpię, że niektórzy mogą znać angielski bardzo dobrze, ale być może ktoś lepszy znajdzie jakieś błędy. W wersji finalnej absolutnie nie mogą występować żadne błędy ortograficzne czy interpunkcyjne! Całość powinna czytać się lekko, a jedno powinno wychodzić z drugiego. Osobiście, dużo czasu spędziłem nad poprawianiem pojedynczych wyrazów, zastanawianiem się który wyraz byłby lepszy, który czas, który szyk zdania, gdyż, choć często obie formy są poprawne, stwarzają inne odczucia u czytającego. Naprawdę, warto poświecić czas nad dopracowaniem swojego eseju, bo przecież to właśnie głównie na jego podstawie jesteście przyjęci/odrzuceni.

Wpadłem jeszcze na kilka rzeczy, które warto Wam przekazać:
  • Nie kłamcie! Uniwersytety są w stanie skontaktować się z Waszymi szkołami, czy innymi osobami, Choć pozornie wydaje się, że "można tam sobie nawpisywać wszystko", to bądźcie bardzo ostrożni, gdyż często kłamstwo można nawet odczytać z Waszego PS!
  • Bądźcie zdecydowani! Myślę, że nie najlepszym pomysłem jest składanie aplikacji na dwa kierunki (no chyba, że są one ściśle powiązane), gdyż pokazuje to, iż nie wiecie, co chcecie w życiu robić, a to utrudnia napisanie dobrego PS! Najpierw się zdecydujcie, co chcecie robić, potem się bierzcie za rekrutacje!
  • Nie bądźcie doskonali! Esej, w którym opisujecie, jacy to jesteście och i ach będzie bardzo nudny! (nawet jeśli naprawdę jesteście och i ach :D). Całkiem ciekawym rozwiązaniem jest napisanie, że z czymś mieliście problem, a potem go rozwiązaliście!
  • Bez niepotrzebnych rzeczy! Jeśli składacie papiery np. na kierunek ścisły, to możecie pominąć fakt, że z językiem polskim macie ogromne problemy i ledwo co zdaliście do następnej klasy (zakładam, że tak nie jest). Skupcie się na swoim kierunku i wyraźnie wielki entuzjazm oraz radość, iż zamierzacie go studiować.

Mam nadzieję, że post pomoże komuś w pisaniu Personal Statement i przyczyni się do dostania mnóstwa ofert od uniwersytetów, a później otrzymania ofert, studiowania i pięknego, spełnionego życia na brytyjskim uniwersytecie! Takie trochę życzenia na święta się zrobiły (:

Jeśli macie jakieś pytania, śmiało piszcie!

czwartek, 11 grudnia 2014

My day at Cambridge

Właśnie teraz, zasiadając do pisania tego posta, zrozumiałem, jak wiele mam do przekazania. Wielu znajomych pyta mnie jak było. W sumie sam byłbym bardzo ciekawy! Na początku odpowiadałem pełen entuzjazmu, przetaczając wszystkie szczegóły, lecz teraz unikam odpowiedzi na to pytanie (: Myślę jednak, że warto ją jeszcze opisać nie tylko dla Was, ale również dla siebie, aby to co się wydarzyło, nie uleciało z mojej głowy :P

Moja podróż, którą śmiało można nazwać wyprawą życia, wydarzyła się naprawdę. Pojechałem do szkoły, o której słyszał chyba każdy nastolatek na świecie. Nigdy nie przypuszczałem, że doświadczę czegoś takiego! Co prawda, wiedziałem, że aplikacja i nauka jest tam jak najbardziej możliwa, ale dla kogoś takiego jak ja? Przecież, śmiało mogę powiedzieć, na wielu płaszczyznach jest to najlepsza szkoła na świecie! Myślałem, że studenci tej szkoły muszą być wybitni, genialni, albo ewentualnie obrzydliwie bogaci. Mój pogląd zmienił się nieco, gdy dowiedziałem się, że zostałem zaproszony na interview. A dalej... Dalej to wydarzyło się sporo rzeczy, które zmieniły go jeszcze bardziej! Czytajcie dalej (:

Cambridge - wybitna szkoła, owiana tajemnicą i kształcąca ludzi, którzy mają realny wpływ na los świata! Tak brzmiała moja definicja tej szkoły, gdy siedziałem w samolocie z Poznania do Londynu w niedzielne popołudnie. Z jednej strony nie mogłem się doczekać, a z drugiej, trochę się obawiałem, że wypadnę bardzo kiepsko, zestresuję się i powiem coś głupiego. Ta podróż nabrała dla mnie jeszcze bardziej osobistego znaczenia, ponieważ był to właściwie mój pierwszy raz w UK. Państwo, gdzie zamierzam spędzić przynajmniej kilka lat życia musi mi się spodobać. I spodobało!

Gdy samolot wylądował, miałem około 10 minut, aby przesiąść się do autokaru, do którego miałem już kupiony bilet : National Express na linii Londyn Stansted - Cambridge (taki angielski PKS, tylko warunki o niebo lepsze hehe). Nie mogłem znaleźć przystanku, więc pomyślałem, że zapytam jakiegoś przechodnia. I zapytałem. Specjalnie zadbałem o to, aby te kilka zdań które po raz pierwszy na Wyspach powiem po angielsku były ładne! W odpowiedzi usłyszałem tylko krótkie : WHERE ARE YOU FROM? Okazało się, że facet jest Polakiem, nie mówi po angielsku i nie ma pojęcia gdzie jest dworzec. Potwierdziło to tylko informacje, które wcześniej uzyskałem - w Londynie jest mnóstwo Polaków!

Jakoś jednak znalazłem ten dworzec i teraz potwierdzenie kolejnego mitu : Anglików ciężko jest zrozumieć, nawet jeśli uczysz się języka ładnych parę lat i myślisz, że jesteś całkiem dobry! Kierowca autobusu powiedział do mnie kilka zdań, a tak naprawdę zrozumiałem, że bagażu nie mogę wziąć do środka (i to trochę bardziej z mowy ciała hehe). Aby ten post nie był taki długi, wyjdę tutaj do przodu i powiem, że później poznałem kilku Anglików i coraz więcej rozumiałem. Na początku jest mały szok, ale jak się trochę przyzwyczaicie to da się zrozumieć (:

Usiadłem na samym końcu, obok jakiegoś młodego chłopaka. Podróż ta trwała około 2 godzin, więc był to czas żeby pomyśleć. Pamiętam dokładnie, co wtedy sobie myślałem. Jadę w nieznane, i to nie do Londynu, w którym każdy ma jakiegoś znajomego, tylko przez nieduże angielskie miasta do mojego celu. Rodzina, znajomi, wszystko jest daleko stąd. Jestem zdany tak naprawdę tylko na siebie. I jeszcze ten język, przecież ja się spokojnie nie dogadam, jakby coś się stało. Pewnie zabłądzę i nie trafię, nawet internetu nie mam :D. To wszystko przychodziło mi do głowy, ale wbrew pozorom, wcale się nie bałem (niektórzy mówią, że tylko głupi się nie boją hehe). Naprawdę, nie bałem się niczego, byłem podekscytowany, chciałem poznać nowych ludzi, zagadać do kogoś jaka jest pogoda, powłóczyć się po obcym mieście, obcym kraju, poznać ich obyczaje! I nawet byłem zadowolony z tego, że jestem sam, a nie z kimś kogo znam!

Po wyjściu z autokaru byłem już w centrum Cambridge - bardzo ładnie, fajny klimat, nie da się tego opisać! Chociaż była to niedziela około 18.00, to wszędzie mnóstwo było studentów! Teraz tylko musiałem udać się do mojego college'u. To jest bardzo ważna informacja dla osób średnio zorientowanych : cała szkoła University of Cambridge składa się z 31 college'y, które są rozsiane po całym mieście. Każdy z nich jest niezależny finansowo, ma swoją własną procedurę rekrutacyjną oraz własnych pracowników. Dlatego moja relacja może się różnić od innych. College, który wybrałem - Girton College, jak się później okazało, leży najdalej ze wszystkich od centrum miasta (wciąż niedaleko, 10 minut autobusem). Po zapytaniu kogoś o drogę ( a nawet chyba z 5 osób), dotarłem do przystanku docelowego i trochę krążyłem, dopóki znalazłem swój college. Chyba pomyliłem drogę, bo wchodziłem od tyłu. Było tam mnóstwo drzwi, przy każdej napis typu: tylko dla uczniów, tylko dla pracowników, więc nigdzie nie wchodziłem, szukałem dalej. Szukając, usłyszałem kółka od walizki. Obejrzałem się i ujrzałem dziewczynę, która idzie w moim kierunku. Szybko się zapoznaliśmy i okazało się, że koleżanka również na interview, więc razem szukaliśmy! Coś czuję, że z tego posta robi się streszczenie książki hehe, przechodzę szybko dalej :D W recepcji ciało przywitała nas obsługa, dostaliśmy wszystkie potrzebne dokumenty, bony na stołówkę, hasło do wifi hehe, itd. Aktualna studentka trochę nas oprowadziła po szkole i przedstawiła pokoje. Również bardzo miła, sympatyczna i zabawna! (: Pokoje bardzo przyjemne. Zdjęcia college'u poniżej!





Rozpakowałem się i usiadłem. Wtedy pomyślałem, że zupełnie inaczej sobie to wyobrażałem (chyba zawsze tak macie, co nie?). Budynek robił na mnie ogromne wrażenie, ale to było coś innego, niż myślałem. Nie czułem się, jakbym był w wybitnej szkole. Wspomniana już studentka powiedziała mi, że zdaje się, że obok mnie pokój ma jakiś chłopak, który również aplikuje na Computer Science i zasugerowała mi się, że jakbym się nudził to mogę do niego zapukać i pogadać. Tak też chciałem zrobić, pomyślałem, że fajnie będzie kogoś poznać i pogadać, spodziewałem się, że będzie jakimś mega geniuszem, więc trochę się obawiałem rozmowy. Śmieszna sytuacja, bo akurat jak otwierałem swoje drzwi, zastałem go na korytarzu, najwyraźniej mnie ubiegł i chciał pukać :P Bardzo miło się rozmawiało i postanowiliśmy razem powałęsać się trochę po szkole. Po kilku minutach natrafiliśmy na kolejnego aplikanta, a potem na kolejnego i kolejnego!  Tego wieczoru poznałem kilka osób z całej Europy, z którym swobodnie mogłem porozmawiać o naszych zainteresowaniach, przygotowaniach do rozmowy, odczuciach, przewidywaniach, co może się jutro dziać. Udaliśmy się do takiego pokoju spotkań, w którym obecny student opowiedział nam jak wyglądają studia tutaj. Słuchałem go z uwagą, i zrozumiałem wtedy, że bardzo chciałbym tutaj studiować! Wcześniej wiedziałem, że mam już ofertę od UCL, który jest bardzo dobrym uniwersytetem. Również osoby, które tam spotkałem mówiły, iż jest on bardzo dobry. Ale jednak Cambridge to Cambridge, nic go nie zastąpi :P Wszystkim nam rozmawiało się baaardzo swobodnie, nie da się opisać tego klimatu, każdy był niezwykle życzliwy i pomocny. To co warto przetoczyć tutaj, to odpowiedzi aktualnym studentów na pytanie, jakie mogą mi dać wskazówki dotyczące interview.

Powtarzały się 3 rady:
  • bądź sobą
  • nie stresuj się
  • nie kłam
Niby brzmi banalnie, a przecież to tak ważna rozmowa! To co mnie jeszcze zdziwiło - każdy aktualny student opowiadał, że ich interview poszedł, według nich, tragicznie i nie wiedzieli jak to możliwe, że się tutaj znaleźli. Kryteria przyjęcia nie są do końca jasne. Wiadomo jednak, że gdy na interview z matmy wyliczysz wynik w pięć sekund w głowie to wcale nie wypadasz lepiej, gdy będziesz się jąkał i rozwiążesz zadanie z dużymi problemami, po wielu podpowiedziach. Słowa, które przyświecają każdemu poradnikowi nt. interview z Cambridge (uwierzcie mi, chyba przeczytałem je wszystkie!) mówią, iż wykładowcy chcą sprawdzić, jak reagujemy na podpowiedzi, które nam dają, jak szybko uczymy się nowych rzeczy, jak myślimy. Razem ustaliliśmy, iż do czegoś takiego nie da się przygotować, bo przecież i tak zapytają o coś innego, niż to co się uczyliśmy dzień wcześniej :P. Rozmawialiśmy do późnych godzin.

Spało się świetnie. Kiedyś tak miałem, że przed ważnymi chwilami w moim życiu nie mogłem zasnąć - teraz to prawo mnie nie obowiązywało. Udałem się na stołówkę, gdzie od 8:00 można było zjeść śniadanie. To chyba jest obiekt, który zrobił na mnie największe wrażenie - stołówka! Razem uznaliśmy, że wygląda jak Wielka Sala z Harrego Pottera! Fotka będzie poniżej, ale niestety tylko z googla grafika. (Miałem wyłączony telefon pół wyjazdu, bo nie miałem przejściówki do angielskich kontaktów :D) Wybór ogromny, mogliśmy wziąc co chcemy i ile chcemy. No i ten klimat jedzenia w tak przepięknej stołówce ! Kończąc śniadanie, życzyliśmy każdemu Good luck, gdyż od 9:00 zaczynały się interview. Do tej samej godziny musieliśmy upuścić swe pokoje, oddać bagaże do recepcji i udać się do waiting roomu.



Dotarłem tam kwadrans po 9, a to oznaczało, że miałem jeszcze 15 minut do mojego pierwszego interview! Ilość, długość i forma każdej rozmowy kwalifikacyjnej różni się od kierunku. Mój plan wyglądał tak:

9.30 - 10.00 - Computer Science
12.30 - 13.00 - Mathematics

W poczekalni siedziało około 15 osób (studenci na kierunek Computer Science oraz Engineering - tego dnia akurat te dwa kierunki miały przesłuchania) Wiedziałem że już za kilka minut nastąpi taka moja mała chwila prawdy. Coś, po co tu przyjechałem, coś, co będę mógł opowiadać wnukom. Jednak, nie stresowałem się, tylko ekscytowałem (: Warta opisania jest atmosfera panująca w poczekalni - każdy życzył innym dobrze, udanego interview, razem rozmawialiśmy o swoich innych innych szkołach, co zrobimy jeśli sie nie dostaniemy itp. Co ciekawe, na każdym interview wykładowcy mówili, aby pytań nie zdradzać innym aplikantom, bo przecież to tylko zmniejszy nasze szanse. No i właśnie, spotykając kolegę, który miał już interview, na który się udaję, nic nie zdradził :P Ja też bym nic nie zdradził, i chyba nikt tego nie zrobił. Od każdego wychodzącego z pokoju można było się tylko dowiedzieć: nie spodziewacie się takiego pytania, wypadłem beznadziejnie, denerwują mnie Ci wykładowcy, oni się tylko gapią i gapią a ja nic nie wiem i nie wiedziałem co zrobić! Również ja to mogłem powiedzieć (:

Przejdźmy do rzeczy, o co tak naprawdę oni pytają? Taka dobra szkoła, to pewnie zadania z kapelusza, kosmicznie trudne, no nie? No właśnie nie! Ich zadania nie są proste, są nieszablonowe. Nie określiłbym, że są trudne, no ale łatwo nie było :P

9:30 - 10:00 - Computer Science
Pukam, słyszę zaproszenie do środka. Jest już chyba z 9:31 kiedy wchodzę, bo klamka od tej sali była zepsuta i nie mogłem sobie z nią poradzić hahaha. Wbrew pozorom, trochę mi to pomogło, gdyż po przedstawieniu się przez pana profesora, zaczął on mi mówić, że PRZECIEŻ MÓWIŁ, ABY ZMIENILI POKÓJ, że to biurko jest nieprofesjonalne, nie lubi tego pomieszczenia, no i jeszcze klamka jest zepsuta. Bardzo swobodnie nam się rozmawiało, a to mnie trochę zaskoczyło. Przygotowany byłem na zwracanie się SIR, czy coś w tym stylu. Prosili, abym zwracał się po imieniu. Minęło kilka minut zanim powiedzieli, że jestem tutaj na interview i przedstawili mi zasady przesłuchania - w skrócie : najpierw pytania, potem zadanie, mam się nie peszyć, gdy będą oni notować. No dobra, zaczynajmy - powiedziałem. Po podstawowych pytaniach typu: dlaczego wybrałem ten kierunek, dlaczego Cambridge, jakie mam plany na przyszłość, dlaczego właśnie ten college,zapytali mnie o to, jakie było najtrudniejsze zadanie, z którym sobie poradziłem oraz kilka pytań dotyczących bezpośrednio mojego Personal Statement. Miałem rozszerzyć to, co napisałem, że tam zrobiłem, w czym brałem udział. Odpowiedziałem na te pytania, jak mi się wydaję, całkiem płynnie. Przyznam, że spodziewałem się takich pytań i według mnie, tutaj nie popełniłem żadnej gafy. Moje słowa brzmiały prawdziwie, bo taki też byłem. Mówiłem to, co mi przyjdzie na język, po prostu, byłem sobą! Z tej części jestem zadowolony, bo wypadłem najlepiej jak mogłem, przecież kłamać nie mogłem :P. Zostało około 10 minut i profesor zapytał mnie, czy mam jakieś pytania. Miałem. Wiedziałem, że warto zadać jakieś pytanie, aby pokazać, że jestem zainteresowany studiowaniem tutaj. Teraz nie wiem, czy był to dobry pomysł. Zapytałem, mniej więcej : Computer Science to kierunek, który rozwija się bardzo szybko, Państwo pracujecie tutaj, więc jak według Państwa zmienia się on? Które działy kierunku stały się bardziej popularne na przestrzeni ostatnich lat, a które mniej, i co może się stać później? Być może trochę źle skonstruowałem pytanie, gdyż panowie zaczęli się trochę śmiać i powiedzieli, że nikt tego nie wie, w którym kierunku pójdzie nauka i oni mi tego nie mogą powiedzieć. Wtedy zapytałem o to samo jeszcze raz, z naciskiem na KILKA OSTATNICH LAT i uzyskałem odpowiedź. Trochę jednak pozostał niesmak i nie jestem z tego zadowolony. Moje następne pytanie, już bardzo odważne, nie wiem czy nie za bardzo : Gdybym dostał miejsce na uniwersytecie, co mógłbym robić, aby nauka na pierwszym roku przyszła mi łatwiej? Jakie książki mogę przeczytać, czy są jakieś kursy które mi pomogą w znacznym stopniu poradzić sobie na uniwersytecie? Tutaj już uzyskałem odpowiedź. Następnie (zostało z 8 minut) profesor powiedział mi, że teraz przejdziemy do części zadaniowej. Dostałem pytanie. Jedno i wyraźne. Chyba największa niewiadoma całego wyjazdu.

No to uwaga, słuchajcie pytania !
Masz dwa zdjęcia, jedno - białej ściany, drugie - portret. Rozdzielczość jest taka sama. Gdy zrzucisz je z aparatu do komputera, plik zdjęcia z białej ścianą jest mniejszy. Dlaczego?
Muszę przyznać, że nie znałem jasnej odpowiedzi. Pomyślałem kilka sekund i wiedziałem, że muszę coś powiedzieć. Zapytałem jeszcze raz, czy rozdzielczość jest taka sama, choć wyraźnie to słyszałem i myślałem. Wspomniałem coś o kolorach pikseli, że zawierają mniej informacji w białym zdjęciu. Profesorowi spodobała się ta odpowiedź i zaczął "ciągnąć mnie za język". Jakich informacji, gdzie są zawarte? - pytał. Odpowiedziałem to, co sądzę, w sumie nie wyszło tak źle. Wspomniałem coś o kompresji. Rozmawialiśmy o tym około 5 minut, i tak naprawdę pewny nie byłem żadnej odpowiedzi, ale musiałem być blisko. Po tym czasie, panowie wstali i poinformowali, iż czas się skończył, jest to koniec rozmowy i dziękują bardzo. Podsumowując, przydzieliłbym sobie jednego wielkiego plusa za to, że kompletnie się nie stresowałem. Podczas rozmowy ani razu nie zadrżał mi głos, czułem się, jakbym rozmawiał z kolegą. Być może wywołane jest to tym, że ten świat wydawał mi się taki odległy, inny od codziennego, w którym żyję.

12:30 - 13:00 - Mathematics
Tym razem egzaminowali mnie kobieta i mężczyzna. Tak jak podczas pierwszej rozmowy, po wyjaśnieniu procedur, zadali mi pytanie, tym razem tylko jedno : Dlaczego chcesz u nas studiować? Odpowiedziałem obszernie, nawet nie wiedziałem, że jestem w stanie tak długo mówić po angielsku. Zostało już tylko 20 minut. Przeszliśmy do zadań. Spodziewałem się czegoś trudnego, całek, macierzy, nie wiadomo co! W pierwszym zadaniu podany miałem wzór na funkcję kwadratową. Nie był to zwykły i kompletny wzór, bo coś tam musiałem wyliczyć w nim. Celem zadania było narysowanie wykresu. Pamiętam chwilę, gdy 10 sekund myślę, mam pustą kartkę i wykładowca zaczął coś notować. To mnie trochę zgubiło z tropu. No ale zacząłem wyjaśniać, czego potrzebuję, jak ten wykres będzie wyglądał mniej więcej. Spodobało im się, że głośno myślę, właśnie tego oczekiwali. Później jednak po krótkich przekształceniach nie wiedziałem co zrobić. Powiedziałem, że nie wiem co teraz, ot tak, po prostu. Profesor zasugerował mi wyraźnie podstawienie pewnych liczb, co było banalne, ale na to nie wpadłem. Jeszcze z 2 razy podpowiadali mi w pewnym sprawach, a trakcie zadając nowe pytania, typu : co Ci da, jeśli wyliczysz to, dlaczego potrzebujesz tego itd. Wykres miałem narysowany, aczkolwiek miałem z nim problemy. Trudno było się skupić. Nie myślałem trzeźwo. Sposób prowadzenia interview mógłbym porównać do korepetycji - nauczyciele są blisko nas, tłumaczą nam coś, a jednocześnie oczekują, żebyśmy do czegoś sami doszli. Z tego zadania byłem niezadowolony, dopiero po rozwiązaniu zobaczyłem, że wcale nie było takie trudne. Może banalne też nie, ale powinienem był je rozwiązać. Czas na drugie zadanie, chwila do zrehabilitowania. Dostałem polecenie na kartce, i oddzielną kartkę dla mnie do rozwiązania. Dokładnie tego polecena też nie pamiętam, aczkolwiek mieliśmy dane, że a jest mniejsze równe od b oraz c jest mniejsze równe od d i mieliśmy udowodnić nierówność, która wyglądała skomplikowanie (same literki hehe). Przepisałem nierówność, pomyślałem i powiedziałem coś, co teraz uważam, że było głupie: Właściwie, to nie mam pomysłu, jak rozwiązać to zadanie, ale może jakoś je przekształcę i wpadnę na pomysł później. I tak też zrobiłem, zacząłem przekształcać, trochę na ślepo. Dwie linijki niżej i usłyszałem niespodziewane : Idziesz w dobrą stronę!. Bardzo się zdziwiłem i ucieszyłem, pomyślałem chwilę i dostrzegłem, że część można było zwinąć ze wzoru skróconego mnożenia, potem drugi raz zwinąć, coś tam skrócić i doprowadzić to do prostej formy. Na podstawie danych, mogłem stwierdzić, że jest to jest to prawda. Z tego byłem zadowolony! Przeszliśmy do innego problemu, a raczej jakby podpunktu b tego zadania - był trudniejszy, bo do udowodnienia jeszcze trudniejsza nierówność. Coś tam się podstawiało i po moich głupich błędach typu plus zamiast minusa wpadłem na pomysł jak to rozwikłać! Zacząłem rozwiązywać i usłyszałem : To koniec czasu, dziękujemy bardzo.

Atmosfera oby dwóch spotkać była bardzo przyjazna. Siebie ocenić jest bardzo trudno, ale według mnie - słabo. Jedyne, co mnie buduje to to, że każdy tak mówił! Każdy był niezadowolony, większość była zestresowana. Ja nie! Zero stresu, u mnóstwo zadowolenia, a to z tego powodu, że już czułem się spełniony. Nie oczekuję nawet na dostanie miejsca, swoje szanse obstawiam na jakieś 5 procent max hehe. Później poinformowali nas, że na 14 kandydatów na Computer Science, są tylko 2 miejsca. 2 miejsca! To zdecydowanie za mało, żebym ja się załapał. Wątpię nawet przy 5, czy 8 miejscach!

Następnie każdy z nas udał się na lunch do tej przepięknej sali! Tym razem była prawie pełna, bo nowy kandydaci już przyjechali. Nie zapomnę tej sytuacji do końca życia. I to nie z powodu smacznego jedzenia :D. Przyjemnie siedziało się przy stole z ludźmi z całej Europy, mającymi podobne zainteresowania. Każdemu zostało zadane pytanie: What's your story then? Rozmawialiśmy na wiele ciekawych tematów, opowiadaliśmy sobie o naszych szkołach, państach, planach. (Co ciekawe, ludzie z Europy wschodniej bardzo krytykowali tamtejsze szkoły, mówiąc, że jest za dużo niepotrzebnych lekcji - ja również). Z jednej strony wiedziałem, że rozmawiam z ludźmi, którzy będą miały realny wkład w losy świata za kilka, kilkanaście lat, ktoś z nich będzie studiował w Cambrdige, znajdzie świetną pracę i zapisze się w kartach historii, a z drugiej - to co chyba jest najlepszym uczuciem- miałem wrażenie, że wcale, te osoby nie różnią się ode mnie! Nie mówię tu o tym, że jestem genialny (bo z pewnością nie jestem), ale o tym, że każdy aplikant był bardzo ludzki, miał słabości, był uprzejmy, otwarty! To właśnie ludzie normalny studiują w Cambridge! To tego doszedłem podczas mojego pobytu tam.

Wałęsaliśmy się jeszcze kilka godzin po mieście (które jest przepiękne) zanim wsiadłem w autobus do Londynu - miasta, w którym spędziłem dwa dni. Aż nie chciało mi się odjeżdżać, choć czekały na mnie nowe przygody w stolicy Anglii!

Teraz uwaga, bardzo odważna teza : "Ten dzień dał mi więcej, niż cały rok w szkole". Z pewnego punktu widzenia tak było. Zrozumiałem, co tak naprawdę jest ważne. Wiem, że większość moich znajomych mogłaby być na moim miejscu. A jednak to byłem ja, a wiecie dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta : to ja tak wybrałem, ja złożyłem aplikacje. Dziś wiem, że możecie uczyć się gdziekolwiek chcecie, pracować, być kimkolwiek wybierzecie. Naprawdę w dzisiejszym świecie nie ma żadnych fizycznych limitów. Jest tylko ten jeden. Ten który sami sobie ustalacie, w waszej głowie. Ludzie myślą, że takie studia są nieosiągalne, niedostępne. Nic bardziej mylnego! Wybierzcie to, co naprawdę chcecie, a nie to, co wybierają znajomi, to, na co nalega rodzina. Takie studia które mi się marzą i takie, które Tobie się marzą wymagają dwóch rzeczy: decyzji oraz wysiłku. Decyzja już za mną, do której namawiam innych, ponieważ tutaj nie ma nic strasznego i trudnego! Wysiłek przede mną!

środa, 3 grudnia 2014

UCL UCL UCL!

To nie koniec bajkowych wieści. Dostałem odpowiedź od innego, przewspaniałego uniwersytetu! University College London zaproponował mi miejsce! Tym razem już nie podchodzę do tego z taką radością i niedowierzaniem, bo to już chyba mi przeszło :P. Według mnie, jest to najlepszy uniwersytet dla mnie w Londynie, o którym nawet nie marzyłem! A teraz dostałem od nich ofertę...... Co prawda, wymogi są horrendalnie wysokie, ale to w końcu UCL (:

Gdy jedne problemy się rozwiązują, to inne się rodzą. Teraz wiem, że za kilka miesięcy będe miał ogromny problem, aby wybrać mój first i insurance choice (dwie oferty wybieramy, resztę odrzucamy). Potem nie będę mógł wybrać odrzuconych ofert, więc jest to bardzo ważne. Jest jeszcze całkiem prawdopodobne, że ambicje mnie poniosą i wybiorę dobre szkoły, z dużymi wymaganiami, a potem poślizgnie mi się noga na maturze i z tej mojej "bajkowej przygody" zostaną tylko wspomnienia hehe. OBY NIE! (((:

poniedziałek, 1 grudnia 2014

One week to go...

Do mojego, jak kiedyś myślałem, najbardziej nierealnego dnia w życiu pozostał jeszcze tydzień. Tak naprawdę, to dopiero dzisiaj zacząłem przygotowania, które opierają się na stukrotnym przeczytaniu mojego Personal Statement i pomyśleniu o pytaniach, które mogą się narzucić. Następnie staram się odpowiadać na te pytania. Może to śmieszne, ale czasem robię to przed lustrem. Chcę widzieć jak wyglądam i jak mnie słychać, aby możliwie jak najlepiej wypaść. Oczywiście nie piszę gotowych odpowiedzi na prawdopodobne pytania, bo przecież stres będzie tak ogromny, że i tak wszystko zapomnę :P. Do kilku pytań, zagadnień staram się spisać moje myśli, pomysły, zamiary, idee, aby potem swoimi słowami to wszystko opowiedzieć. Bez wcześniejszego zastanowienia się, nawet na pytanie: "Dlaczego chcę studiować Computer Science?" bardzo trudno odpowiedzieć. No i do tego w obcym języku, którego nie znam do perfekcji :<. Ale moim angielskim się nie przejmuję. Pomyślałem sobie, że przecież tak wiele osób z zagranicy odwiedziło Cambridge, że na pewno niejednej przytrafiła się jakaś gafa językowa. Oprócz tego mam zamiar powtórzyć sobie nieco z moich głównych kierunków, których będzie dotykać rozmowa, czyli - informatyka i matematyka. Pewnie i tak nic z tego, co sobie powtórzę nie znajdzie się na rozmowie, ale chociaż będę bardziej pewny siebie!

Teraz tylko przez ten tydzień muszę jakoś zachęcić się do działania! Czasami kiepsko mi to wychodzi (:

niedziela, 23 listopada 2014

NOOOOO, NO WAY!

Coś się stało!
Coś, co zmieniło moje życie!
Wiem, że to bardzo duże słowa, ale to prawda. Staram się nie przesadzać.

Był 15 listopada, czyli nieco ponad tydzień temu. Otwieram maila - nic nie ma. Zapowiadała się dosyć fajna sobota, z dala od nauki i obowiązków. Aż tu nagle, poczta ze skrzynki, a tam list zaadresowany do mnie! Już byłem podekscytowany, w życiu dostałem co najwyżej kilka listów! Patrzę na adresata : Girton College w Cambridge. JENY JENY JENY, ale fajnie dostać od nich list, pewnie napisali mi, że dziękują za złożenie aplikacji. Otwieram i pierwsze słowo, które mi się rzuca w oczy : CONGRATULATIONS!, potem widzę słowo INTERVIEW i jakieś daty! Nie chodzi o to, że nie rozumiem, ale o to, że przy spojrzeniu przez pół sekundy na list tyle właśnie byłem zdolny załapać. Już wtedy wiedziałem! Wiedziałem, że czeka mnie nie lada przygoda! po 15 sekundach postarałem się opanować emocje i przeczytać cały list. W skrócie - gratulacje, informacje dot. noclegu, interwiew oraz adresy do dalszych informacji. Jak macie wrażenie, że w poprzednich postach byłem podekscytowany, to nie wiem, co muszę napisać teraz, aby wyrazić słowami mój ówczesny stan! Nie było to skakanie z radości, tylko raczej takie "nie do wiary", "szczęka opada", "to nie mogę być ja!".

Cambridge - szkoła, która plasowała się wyżej od moich marzeń, zaprosiła mnie na rozmowę 8 grudnia! 

Po jednym dniu, po ostudzeniu emocji, pomyślałem : Wiadomo, że nie mam szans, ale na pewno to będzie przygoda! Będę miał co opowiadać, zdobędę doświadczenie, fajnie, że to mi się przytrafiło.

Po trzech dniach: Ja przecież nawet nigdy nie byłem w UK! Jak ja się dogadam? To nie są sprzedawcy w sklepie, którym mogę coś przekazać w łamanym angielskim i mnie zrozumieją. Przede mną będą stać prawdziwi renomowani profesorowie, którzy oczekują światowego poziomu! POMOCY!

Po siedmiu dniach : No dobra, jak już jadę tak daleko, dostałem tak wielką szansę, to może warto by się przygotować? A nóż wypadnę dobrze i miejsce się znajdzie (:

Po dziesięciu dniach - DZISIAJ : Kurcze Kuba! Dostałeś tak wielką szansę od losu! Przygotuj się, spraw, żeby mieć wrażenie, że zrobiłeś wszystko, abyś się dostał! Jeśli się nie dostaniesz, no to nic się nie stanie, najwyraźniej tak miało być, nie jesteś wystarczająco dobry, gdzieś indziej będzie Ci lepiej :P Dlatego bierz się do pracy i się nie spinaj, tylko czerp przyjemność z tego, że za dwa tygodnie zwiedzisz Londyn, Cambridge a w dodatku masz szansę zostać tam na dłużej !

Tracking...

Była jedna rzecz, którą robiłem na komputerze częściej niż inne - i w sumie nadal to robię. Logowanie się do mojego konta i sprawdzanie, czy nie mam jakiejś nowinki. Tak samo na mojego maila. Później uznałem, że warto mieć ciągle włączony internet w komórce i synchronizację z gmailem, żeby cały czas być na bieżąco, jakby jakaś szkoła coś napisała hehe. Bzyka można dostać!

A najczęściej odwiedzana przeze mnie strona to :


Whoaaaa, the dreams may come true!

Nie mogłem uwierzyć!
Już jakiś tydzień po złożeniu aplikacji (czyli około 20 października) dostałem pierwszą ofertę!
Radość nie do opisania, pierwszy raz pomyślałem sobie - ONI MNIE CHCĄ, TAK, WŁAŚNIE MNIE, TO MNIE ZAOFEROWALI MIEJSCE (((:

Mówię tutaj o City University, które przysłało mi ofertę na moim koncie na UCAS. Jeszcze bardziej ucieszyłem się, jak zobaczyłem wymagania - nie były one tak wysokie, jakich się spodziewałem. Nie chcę tutaj publikować dokładnych wymagań, aczkolwiek jak ktoś zapyta to chętnie odpowiem :P
Zrobiłem wielki research tego uni i zaczynał mi się on podobać coraz bardziej! Już chyba nawet miałem w głowie, że nie warto czekać na odpowiedzi od innych uczelni, powinienem brać tę!

Nie wiem jak to możliwe, ale tydzień później ogarnęła mnie ta sama radość. Po raz kolejny dostałem maila, iż coś się zmieniło w moim koncie na UCAS. Po raz kolejny logowałem się na konto na komórce pod osłoną mroku. I po raz kolejny zobaczyłem tam, że dostałem ofertę! Queen Mary zaoferowało mi miejsce pod warunkiem ocen bardzo podobnych, co Ciry University. Cieszyłem się bardzo! Ale teraz przede mną pojawił się inny problem : który z nich wybrać? Tym się zajmiemy potem! Choć czuję się już w 100% usatysfakcjonowany, warto jeszcze poczekać na inne uniwersytety! Teraz już mogło być tylko lepiej :P

My choices

14 października - to jest data wysłania przeze mnie aplikacji. Choć opisuję te zdarzenia półtora miesiąca później, to mam wrażenie jakby to było wczoraj. Przez około miesiąc wypełniałem aplikację - teraz wiem, że można to zrobić szybciej, aczkolwiek lepiej zostawić sobie więcej czasu, przede wszystkim na dopracowanie swojego Personal Statement. Ta część aplikacji naprawdę podobała mi się! (pomimo tego, że nigdy nie jestem zadowolony ze swojej pracy). Tak, uważam, że mój esej był dobry, wykorzystałem wszystkie moje zalety i opisałem je, poparłem działaniami i odniosłem do zalet w przyszłym kierunku w taki sposób że miło się czytało. Dałem nawet kilka osobom do opinii, każdy był zachwycony ! (: Osobiście, z późniejszego doświadczenia uważam, że jest to najważniejsza część aplikacji. Jeśli masz jakieś wady, możesz je zgrabnie ukryć, a wyeksponować swoje zalety w odniesieniu do wymarzonego kierunku. Oczywiście, nie zapominajcie, że pisanie o sobie w samych superlatywach też nie jest odpowiednie. Uniwersytety szukają studentów "ludzkich", wobec czego napisanie, że mieliście z czymś problem, a następnie sobie z tym poradziliście zrobi na nich wrażenie!

Ale przejdźmy do moich wyborów!
Już od dawna wiedziałem, że chcę aplikować na kierunek Computer Science. Jednak w uniwersytetach się tak dobrze nie orientowałem. Oczywiście, czytałem rankingi, oferty różnych szkół, lecz sam nie wiedziałem, który będzie dla mnie odpowiedni. Przy wyborze moich uni, kierowałem się przedewszystkim rankingiem, który wklejam poniżej :

http://www.thecompleteuniversityguide.co.uk/league-tables/rankings


I TURA

No i tak przeszukując ranking zrobiłem spis treści uniwersytetów, które mnie interesują. O ile pamiętam było ich około 10. Większość z nich była z Londynu, gdyż od zawsze marzyłem, żeby dokładnie tam studiować. Chociaż jeśli bym miał okazję chocić do szkoły poza Londynem, to i tak byłbym wniebowzięty. Przeszły one do mojej osobistej II TURY!

II TURA

Obok każdego uniwersytetu z listy napisałem wymagania, jakie stawiają dla polskich studentów oraz kontakt i miejsce w rankingu. Wtedy, napisałem maila do każdego z nich z prośbą o szczegółowe wymagania. Chociaż większość danych pokrywała się z tym, co napisali na stronie, to to zadanie dało mi wiele! Już w 3 dni po wysłaniu tych 10 maili dostałem wszystkie odpowiedzi i to napisane w tak przemiły sposób, że sam nie mogłem uwierzyć, że ktoś darzy mnie taką życzliwością, choć pytam o głupie oceny :P Pamiętam, że wtedy czułem, że to mój pierwszy duży krok do spełnienia moich marzeń. Myślałem sobie : mailowanie z najlepszymi uczelniami w UK, woooooow!! . No w każdym razie, do mojej osobistej III TURY przeszło 7 uniwersytetów.

III TURA

W tej turze czytałem wiele o moich uniwersytetach i muszę przyznać, iż nie byłem do końca pewny tych pięciu, których ostatecznie wybrałem. Byłem wręcz troche przerażony, że aż 3 z nich to uniwersytety mega dobre! No ale tak wyszło, 2 pozostałe bardzo mi się podobały, więc zdecydowałem, iż nie ma sensu składać do gorszych lub średnich, bo warto dać jakąś szansę losowi (. Bardzo spodobał mi się City University London oraz Queen Mary London. Myślałem wtedy, iż dostanie oferty z którychkolwiek z nich zadowoliłoby mnie w 100 procentach! Oprócz tego wybrałem jeszczcze King's College - znakomita szkoła, wysoko w rankingu - oceniłbym ją jako najlepsza z tych, do których mam minimalne szanse dostania się przy odrobinie szczęścia. No a dwie pozostałe to prawdziwe giganty - UCL i Cambridge.

Tak więc moja ostateczna lista prezentowała się następująco:

City University London
Queen Mary
King's College
UCL
Cambridge

Zdawałem sobie sprawę z tego, że jest to bardzo mocny zestaw i bardzo obawiałem się tego, co będzie, jesli nie dostanę ŻADNEJ OFERTY :<
No i nadeszła pora na czekanie!!!


It's been a while

Trochę mnie tu nie było, ale to wszystko dlatego, że jakoś nie znalazłem czasu na napisanie czegoś sensowniejszego. W każdym razie - trochę się zmieniło. Te zmiany postaram się opisać w kilku najbliższych postach. Póki co zaradzę, że po złożeniu aplikacji, czyli kupie pracy, miałem nadzieję, że nadejdzie chwila wytchnienia. Tymczasem jest do zrobienia jeszcze więcej! Ale to może lepiej (: Trzeba stawiać sobie cele i starać się je realizować!

Kuba